Noc minęła dość kiepsko, imprezy naokoło, w lesie imprezy także.....:-), las swoimi dźwiękami nas zaskakiwał, nie tylko natężeniem dźwięków ale i różnorodnością.Niestety nie mamy pojęcia co a raczej kto wydawał te dźwięki, mamy nadzieję, że się dowiemy jak będziemy nocą w dżungli.
Ja jako ten ranny ptaszek odbyłem poranny kurs po Chiang Mai aby zobaczyć jak tajowie budzą się do życia.
Następna relacja już niebawem :-), siema....
Jak dwa zdechlaki leżymy na, hmmm sam nie wiem na czym.To jest taka drewniana skrzynia a na niej materace powleczone w ładne orientalne powłoczki, do tego podparcia na plecy, leży się całkiem wygodnie.Wokoło jest jakieś 15 osób z różnych części Świata, jest chłopak z RPA, który jest w podróży pół roku, uczy języka angielskiego i zarabia na podróże, na przeciwko jakiś klon Boba Marleya( ale tani klon), gdzieś w dali słychać serbów, obok angole - jednym słowem tygiel narodowościowy.
Ale do rzeczy.Po śniadaniu, kawka i planowanie co robić.Jako, że byliśmy uwiązani brakiem Hani plecaka, postanowiliśmy nie oddalać się daleko i poszwędaliśmy się po okolicy.Po spacerku wróciliśmy do hoteliku i załatwiliśmy wycieczki.Jutro całodzienna wyprawa do ośrodka opieki nad słoniami (Baan Chang elephant Park) a po jutrze dwudniowy treking po dżungli ze zwiedzeniem okolicznych atrakcji.To jutro i następne dwa dni.A dziś jeszcze wybraliśmy się do Tiger Kingdom. Pierwsze co nam przyszło na myśl to, że królewski z pewnością to nie był żywot tych stworzeń ale interes dla tego kto prowadzi ten business.
Obiekt ładny, opieka pracowników nad klientami miła, wszyscy uśmiechnięci tylko jakoś te koty nie wyglądały na zadowolone. Biedactwa pozamykane w klatkach jako ten łakomy kąsek, który przyciąga klientów skłonnych wydać 45 -60 Eur za chwilę zachwytu nad pięknem tych zwierząt.Niestety to my czuliśmy się ofiarami. Górę wzięła ciekawość jaki ten kot jest miły w dotyku. Szkoda. Szkoda bo nie było to raczej królestwo tygrysa a raczej cyrk na świeżym powietrzu.
Co zaś się tyczy tygrysów to są piękne, ogromne, dostojne. Co za matoł ustanowił lwa , królem zwierząt ? Chyba nie widział tygrysa.
Lepiej popatrzcie, słowa tego nie oddadzą. (M)
No to Marek już prawie wszystko napisał. Poza tym, że mój bagaż łaskawie się znalazł. Ale tak na marginesie to okazało się, że bez zawartości podstawowego bagażu też się da jakoś wytrzymać a teraz będę tylko musiała go taszczyć.
Byliśmy też na kolacji na targu nocnym jedliśmy krewetki na dwa sposoby. No Marek twierdzi, że on jadł kraba. Może i tak, nie był zły. A wcześniej przeszliśmy się jeszcze po targu owocowym i kupiliśmy nie zawsze wiadomo co bo sprzedawcy tłumaczyli po swojemu a z wyglądu nie były one nam znane. Jutro będziemy smakować część na wyjeździe do słoni.
Siedzimy sobie w ogrodzie pod dachem i słuchamy jak tropikalny deszcz dzwoni. (H)